1 listopada 2022

Jak powstawała moja książka. Wielki Pies - kryminał inspirowany faktami. Kulisy pisania.

 

Kilka tygodni temu pojawiła się moja nowa powieść z serii astronomicznej pt. „Wielki Pies”. Jak wszystkie moje kryminały i ta jest oczywiście inspirowana faktami. A zatem zabójstwem, które, niestety się wydarzyło naprawdę. Jak było tym razem? Uwaga – otwieram drzwi do mojej tajnej pracowni i odsłaniam kulisy tego, jak rodził się „Wielki Pies”. I zdradzam od razu, że w bólach.

Wielki Pies” jest czwartym tomem serii astronomicznej wydanym przez Wydawnictwo LIRA i ogólnie szóstym tomem z tym samym bohaterem. Jak dotąd. Cyklu nie planowałem, ale jak często w życiu bywa, my planujemy, a los te plany krzyżuje. Tak też się stało. Po wydaniu trzeciej książki z Emilem Stomporem uznałem, że stworzę serię i doprowadzę do końca. Koniec w tym wypadku oznacza tomów siedem. Przynajmniej takie założenia postawiłem. Innymi słowy, takie mam plany, a z nimi – wiadomo. Każda z części oparta jest o fakty, każda powstawała w innych okolicznościach. Jak było teraz?


Potrzebowałem nowego miejsca akcji

Najpierw był pomysł na problemy w życiu osobistym i zawodowym Emila. Wiadomo, bohater musi je mieć. Potrzebowałem odpowiedniego tła i przeniesienia akcji poza Warszawę. Był już pachnący dymem Śląsk i Zagłębie, warszawska Praga, Emil zawędrował nawet w Sudety. Było też Opole. Potrzebowałem czegoś, czego nie było. Rozważałem poważnie zagraniczną delegację Emila (np. do USA), ale nie lubię pisać o czymś, o czym nie mam pojęcia. Moja podróż za ocean też była mało prawdopodobna. Z tego samego powodu odrzuciłem napisane  wcześniej 70 (!) rozdziałów o przestępczości zorganizowanej.  

Zacząłem z innej strony. Od inspiracji, czyli zbrodni. Musiała być makabryczna, brutalna, głośna i wstrząsająca. I tutaj pojawił się Kraków oraz sprawa o kryptonimie „Skóra”, czyli zabójstwo Katarzyny Zowady. Media pisały o niej, porównując działanie sprawcy do mordercy z książki i filmu na jej podstawie pt. „Milczenie owiec”. Sprawa była też, przynajmniej na etapie pisania książki nierozwiązana, a zatem spełniała wszystkie wymagania. I tak za sprawą krakowskiego „Buffalo Billa” w mojej głowie zaczął wylęgać się pomysł na nowy kryminał z serii astronomicznej.

Miałem też tytuł

Kolejnym krokiem było zebranie materiału. Byłem w Krakowie, oglądałem niektóre miejsca, często sięgałem do Street View, zdjęć, map, artykułów prasowych i filmów. To trochę taka „robota operacyjna”. Sporo tego, niektóre rzeczy sprawdzałem na bieżąco, już przy pisaniu. Założyłem, że książka nie jest dla mnie, więc tworzyłem ją przede wszystkim z myślą o rozrywce dla czytającego, ale kawałek siebie oczywiście w tym wszystkim też zostawiłem. Realizm oczywiście też ma swoje, wynikające z różnych przyczyn granice. Muszę uważać. Zawsze coś, komuś się może nie spodobać.

Nie o wszystkim mogę napisać. A w każdym razie nie publikuję wszystkiego, co napiszę. Na etapie poprawiania usuwam fragmenty, które mogą być niebezpieczne. Z różnych przyczyn. Można je mnożyć. I przyznaję, że tak, czekam na moment, kiedy pewnego dnia będę mógł pisać bez jakichkolwiek ram, bez ograniczeń i skrępowania! Wiem, że taki moment może nie nadejść, bo zawsze pojawiają się jakieś, takie lub inne ograniczenia, ale myśl o całkowitej wolności twórczej brzmi słodko. 

Czas, kiedy powstawał „Wielki Pies”, na pewno nie był dla mnie słodki, o czym zaraz. To kolejna część serii, a według mnie każda kolejna część serii jest trudniejsza. Zawsze będzie porównywana, a porównanie nigdy nie będzie sprawiedliwe i obiektywne. Seria rządzi się też swoimi prawami. I o ile inspiracja przyszła dość szybko to cała reszta wpisała się w bardzo trudny dla mnie czas. Na zawsze będę kojarzył ten okres z lasem, zapachem dymu, niepewnością i dziećmi za płotem z kolczastego drutu. A dzieci uruchamiają wyobraźnię, ich widok zapada w pamięć i wyzwala pewne emocje i stany. 

Sprawa oskórowanej studentki to niejedyna inspiracja

Oczywiście bystry czytelnik zorientuje się, że to nie jedyna inspiracja, ale więcej pisał o tym nie będę, bo nikt nie lubi spoilerów. Wystarczy, że historia Krakowa w latach osiemdziesiątych XX wieku była wystarczająco ciekawa, by wpleść ją w fabułę kryminału. Oczywiście powieść kryminalna nie ma dostarczać informacji, ale rozrywkę i na tym się skupiam. Jednak kryminał według Aleksandra Sowy to zagadka kryminalna + maksymalnie posunięty realizm + inspiracja prawdziwymi wydarzeniami. Jakaś prawda tam jest. Imiona, daty, nazwiska, zmieniłem. Fakty zostały. Czy to recepta na dobry kryminał?

Nie wiem, mam nadzieję, że tak. Na pewno „Wielki Pies” był jednym z tych dzieł, które sprawiły mi sporo trudności. Nigdy nie jest łatwo, ale tym razem było naprawdę ciężko. Książkę zacząłem pisać mniej więcej od czerwca 2021 r. Kilka tygodni wcześniej już zbierałem informacje i materiał. W książce znalazły się fragmenty, jakie stworzyłem w roku 2020 przy „Czas Wagi” oraz z jeszcze jednej części serii, która pewnie nie zostanie nigdy wydana (nieszczęsny temat przestępczości zorganizowanej, który  mnie przerósł). Gotowy tekst nowego kryminału planowałem oddać do końca ubiegłego roku… ale…

Zobaczyłem, jak powietrze zastyga w oczekiwaniu na to, co niebawem nadeszło

Niestety, wbrew sobie, bezsilny na cokolwiek, na kilka tygodni przed uzgodnionym z wydawcą terminem oddania maszynopisu wylądowałem na samym dnie faktu dokonanego. Stało się to niespodziewanie. Utknąłem w niepewności bardzo daleko od domu. I zamiast pisać, patrzyłem na płot z drutu w ponurym oczekiwaniu na to, co nadeszło kilka tygodni później.  Patrzyłem na coś, czego już nie zapomnę. Do tego, jak na złość rozłożyło mnie lumbago. Bolały mnie plecy i serce. Może kiedyś o tym napiszę, ale w tej chwili napisać na ten temat nic więcej nie mogę. Niech zostanie, że pisać nie mogłem.


Tekst skończyłem przed Bożym Narodzeniem. A jak wiadomo, manuskrypt trzeba jeszcze poprawić.
Od dawna powtarzam, że najważniejszym etapem tworzenia książki jest jej poprawianie, przy czym jednocześnie jest ono w pisaniu najtrudniejsze. Im więcej autor wykreśli z tekstu, tym czytelnik dostanie lepszą książkę. Okazało się, Wielki Pies” materializując się w gotową do poprawiania postać, ma ponad 1,1 milion znaków ze spacjami! To oznaczało, że większość z nich będzie musiała zniknąć. Nie pozostało nic, jak tylko kreślić. Usiałem więc z flamastrami i zacząłem skreślać i poprawiać

Nadszedł styczeń, egzaminy a książka wciąż pozostała nieskończona

Założenia operacyjne zakładały objętość nowej książki do 500 tysięcy znaków (ze spacjami), aby „Wielki Pies”, nie odstawał od reszty pozostałych części cyklu. Kilkukrotne skracanie wciąż jednak nie wystarczało. Zaczęło się przekleństwo poprawek. Konieczne okazało się usunięcie dwóch całych wątków, łącznie z bohaterami. Nie ma ich „Wielki Pies”, pojawią się w ostatniej części serii z Emilem Stomporem. Dieta częściowo poskutkowała, ale... muszę też przyznać się, że w ubiegłym roku wstąpiłem ponownie w zaszczytny stan studencki (tak!). To w konsekwencji, oczywiście, pozbawiło mnie niemal zupełnie zapasu wolnego czasu na. Styczeń przecież oznacza zaliczenia i egzaminy.

Książkę przekazałem wydawcy dopiero w trzeciej dekadzie stycznia tego roku. Skończyłem, nie mieszcząc się w założonej objętości i czasie. Manuskrypt liczył dokładnie 558 tysięcy znaków ze spacjami. Z początkowych 166 tysięcy wyrazów zostało 82 tysiące, czyli zniknęła jakaś… ponad połowa. Teraz minęło kilka pierwszych tygodni od premiery, pojawiają się pierwsze, dość zaskakujące recenzje. Zdradzę, że na kolejną nową książkę, tym razem ostatnią już część serii z Emilem Stomporem przyjdzie czytelnikom najprawdopodobniej poczekać. Jest gotowa dopiero w 3/4 na studia trwają. 

Teraz przyszedł czas na intensywną promocję

Mam sporo pracy, kolejna sesja zbliża się wielkimi krokami. Muszę skupić się na czymś, co ostatnio zaniedbałem, czyli marketingu. Częstotliwość publikowania nowych postów tutaj świadczy o tym najlepiej. Postanowiłem zaznaczyć obecność na TikToku, dużo aktywniej działam też na YouTube. Skupiłem się na promowaniu tego, co robię, ponieważ to jest konieczne. Potrzebuję od pisania odrobinę odpocząć. Niewykluczone, że dwie wcześniej wydane samodzielnie części serii z Emilem Stomporem ukażą się ponownie w poprawionych, nieco zmienionych wydaniach i na pewno nowych okładkach. 

@aleksandersowa.autor Ten pierwszy raz, kiedy #autor bierze do ręki swoją właśnie wydaną #powieść. Tu, #wielkipies unpacking, czyli #seriaastronomiczna ciąg dalszy... #pisarz #kryminał #aleksandersowa #tworczoscwlasna #ksiazka #literatura #książkanatiktoku #czytanie #kryminalnehistorie #książki #kryminal #przekleństwa #emilstompor ♬ dźwięk oryginalny - aleksandersowa.autor

Zapraszam do subskrybowania moich kanałów, dodawania ich do obserwowania, komentowania, wstawiania łapek i wyrażania opinii. Dzięki temu nie zniknę w gąszczu wielu wspaniałych twórców, którzy publikują świetne dzieła. Niemal codziennie. Konkurencja w świecie polskich autorów kryminałów jest duża, a miejsca na scenie niewiele. Kilka nazwisk zajmuje większość miejsca, dlatego wciąż walczę o mój kawałek podłogi. „Wielki Pies” czeka, czytajcie, ja w tym czasie będę szlifował koniec mojej kryminalnej serii z Emilem Stomporem. I planował nowy cykl... o którym niebawem. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze wulgarne, hejt oraz spam będą usunięte.

Jak powstawała moja książka. Wielki Pies - kryminał inspirowany faktami. Kulisy pisania.

  Kilka tygodni temu pojawiła się moja nowa powieść z serii astronomicznej pt. „ Wielki Pies ”. Jak wszystkie moje kryminały i ta jest oczyw...