Wiosną 2015 roku, dzięki jednemu z moich czytelników, moje opowiadania lotnicze trafiły do zaprzyjaźnionego z nim właściciela pewnego wydawnictwa. Obaj to aktywni lotnicy i moje utwory zrobiły na nich spore wrażenie.
Po krótkiej
wymianie zdań usłyszałem: opowiadania są dobre i powinny
zostać wydane. Przy okazji dowiedziałem się, że jako autor potrzebuję „nowego
otwarcia”, bo ten mój cały self-publishing to obciach. Powinienem także wycofać
ze sprzedaży niektóre utwory, związać się z wydawnictwem i od nowa zacząć budować
swojej nazwisko. Nie ukrywam,
że jestem samodzielnym publikowaniem odrobinę zmęczony. Każdą, sensowną propozycję
poddaję przemyśleniom. A, że wspomniane wydawnictwo dotąd opublikowało kilka wysokiej
jakość książek o tematyce lotniczej, uznałem,
że warto. Tym bardziej że oficyna w katalogu ma także dzieła beletrystyczne gwiazd
krajowego rynku książki.
Jestem zmęczony samopublikowaniem
Ustaliliśmy,
że moje opowiadania lotnicze, jakie wcześniej ukazały się w zbiorach pt. „Do widzenia” oraz „Powietrze jest zimne” pojawią
się w nowym, ekskluzywnym wydaniu książkowym, bez edycji elektronicznej. Każdy utwór
miał zostać opatrzony wysokiej jakości grafiką autorstwa pewnego artysty,
specjalizującego się w malarstwie lotniczym.
Dodatkowe
warunki brzmiały: właściciel wydawnictwa przeprowadzi redakcję merytoryczną, a
ja napiszę 2-3 zupełnie nowe, dodatkowe utwory. Nakład miał wynieść 500 egzemplarzy,
sprzedaż bez szerokiej dystrybucji, honorarium autorskie 830 zł brutto i wycofanie
ze sprzedaży obu wcześniej wspomnianych zbiorów. Brzmi niespecjalnie zachęcająco, prawda? Nie do końca, a o tym zaraz.
Rzecz w tym, że tematyka
lotnicza to nie gotowanie i grupa odbiorców jest wąska. Nie ma co liczyć na
duże nakłady, bo era wielkich pisarzy-pilotów jest za nami. I Aleksander Sowa nie
zostanie drugim Antoine de Saint-Exupéry’m. Jedyne, co mnie zachęcało, to prestiż tradycyjnej
ścieżki wydawniczej i nieszczęsne „nowe otwarcie”. Pomyślałem, że może faktycznie jest mi ono potrzebne?
Zamiast 2-3 opowiadań
zaproponowałem jeden utwór za długi na opowiadanie i za krótki na powieść pt. „O człowieku, którzy patrzył w niebo”.
Potem wymieniliśmy 27 e-maili i przeprowadziliśmy kilka rozmów telefonicznych. Wydawca
wprowadził poprawki w pięciu z jedenastu utworów… Przez dwa lata. Potem zapadła
niczym nieskrępowana cisza.
W międzyczasie powieścią
pt. „Punkt Barana” zainteresowałem
jedno z największych wydawnictw beletrystycznych w Polsce. Uzyskałem
zapewnienie, że nie tylko ona zostanie wydana, ale również „Era Wodnika” i cała seria astronomiczna. Jak się zapewne
domyślasz, wydanie opowiadań lotniczych dla prestiżu w tej sytuacji przestało już mieć znaczenie. Tym bardziej, kiedy dowiedziałem się, że publikacja opowiadań w nowym wydaniu
potrwa kilka lat! Rozstaliśmy się w zgodzie, z zastrzeżeniem, że może zrobimy
jeszcze kiedyś drugie podejście. Nie zrobiliśmy.
Przez prawie rok nic z „O człowieku, który patrzył w niebo” nie robiłem. Czekał na twardym dysku właściwie gotowy do rozpowszechniania. Na początku tego roku uznałem, że nadszedł odpowiedni moment i wydam go samodzielnie. Okładkę zaprojektowałem ze zdjęcia zrobionego kiedyś na obozie szybowcowym w Bezmiechowej, złożyłem e-booka i książkę. Wydałem, jako oddzielną „małą” powieść.
Pomyślałem, czy to faktycznie jest mi potrzebne?
Przez prawie rok nic z „O człowieku, który patrzył w niebo” nie robiłem. Czekał na twardym dysku właściwie gotowy do rozpowszechniania. Na początku tego roku uznałem, że nadszedł odpowiedni moment i wydam go samodzielnie. Okładkę zaprojektowałem ze zdjęcia zrobionego kiedyś na obozie szybowcowym w Bezmiechowej, złożyłem e-booka i książkę. Wydałem, jako oddzielną „małą” powieść.
Książka jest opowieścią o niezwykłej przyjaźni, walce ze słabościami i spełnianiu marzeń. To fascynująca relacja lotnicza, która wierzcie mi – porwie was i wzbudzi wiele mocnych, pozytywnych emocji. I nie tylko, jeśli kochacie spoglądać w niebo i fascynuje was lotnictwo.
„O człowieku, który patrzył w niebo” jest uniwersalną historią, która do końca trzyma czytelnika w napięciu, a lotnictwo w niej stanowi tło, na którym poznaje życie głównego bohatera. Książka z pewnością znajdzie uznanie także poza środowiskiem pilotów. Zresztą przeczytajcie sami, co napisał o niej jeden z czytelników…
Książka jest już dostępna w edycji elektronicznej
i papierowej
Powieść najpierw pojawiła się w edycji elektronicznej. Zaczęła się sprzedawać, uzyskała pierwsze pozytywne oceny. Zdecydowałem się na edycję książkową. Jest już dostępna nie tylko w Amazon. Książkę można zamówić także na stronie w EMPiK-u (nie ma jej w salonach). Jeszcze raz polecam wszystkim gorąco.